Prezent dla prezydenta

Biblia potrafi zaskakiwać. Bóg lub inni bohaterowie robią coś dziwnego, nielogicznego – coś, czego ja bym nigdy nie zrobił w danej sytuacji. Dziwię się więc, a po chwili odkrywam: to ma sens!

(z cyklu „od deski do deski”)

Może zdarzyło ci się, że rozmawiałeś z szefem dużej firmy i dostałeś od niego… nie tylko pracę, ale i świetną pozycję? Może byłeś kiedyś gościem jakiegoś burmistrza, prezydenta, rozmawiałeś z nim w cztery oczy, a on postanowił dać ci ogromne wsparcie? Co wtedy czułeś? Ja w takich sytuacjach bywam powściągliwy w okazywaniu emocji, to znaczy radości albo dumy, ale być może powiedziałbym: „ależ oczywiście, zgadzam się, z pocałowaniem rączki!” – I to bez cienia ironii. Byłbym bardzo wdzięczny, ale prawdopodobnie nie przyszłoby mi do głowy to, co zrobił Jakub.

Wtedy odezwał się faraon do Józefa, mówiąc:

— Ojciec twój i bracia twoi przybyli do ciebie; ziemia egipska stoi dla ciebie otworem. W najlepszej części kraju daj mieszkanie ojcu swemu i braciom swoim, niech mieszkają w krainie Goszen. Jeśli zaś wiesz, że są między nimi ludzie dzielni, uczyń ich nadzorcami trzód, które do mnie należą.

Potem wprowadził Józef Jakuba, ojca swego i przedstawił go faraonowi, Jakub zaś pobłogosławił faraona. (I Moj. 47:5-7, BW)

Faraon był królem bodaj największego, najbogatszego królestwa na ziemi w tych czasach. To więcej niż szef dużej firmy, więcej niż burmistrz. A kim był Jakub, skoro postanowił pobłogosławić kogoś w rodzaju dzisiejszego prezydenta USA? Nie był przybłędą, chociaż do Egiptu przygnał go wielki głód, który nękał przez siedem lat cały Bliski Wschód. Był bardzo majętny, był głową wielkiej rodziny, a przy okazji wielkiej, rodzinnej firmy i… zapewne wielkiego domu. Ale przede wszystkim był, brzydko mówiąc, nosicielem wielkiej obietnicy, odziedziczonej po ojcu Izaaku i dziadku Abrahamie. Być może to właśnie sprawiło, że wyrobiła się w nim postawa człowieka, który raczej błogosławi, niż prosi o błogosławieństwo. Nazwałbym to pozytywnym poczuciem wyższości (nie mającym nic wspólnego z pychą). Poczuciem, że zawsze mogę zrobić dla kogoś coś dobrego. Bo każdy może.

I to, jak sądzę, jest coś, czego warto się nauczyć i wyłowić, wyssać z tego fragmentu Pisma. Jeśli otrzymałem coś cennego od Boga, mogę to dać każdemu, nawet osobie, która – jak się zdaje – ma wszystko i niczego nie potrzebuje, zwłaszcza od kogoś takiego jak ja.

Dodaj komentarz